Czy współczesny człowiek ma prawo powiedzieć o jakimkolwiek nowym stwierdzeniu naukowym: „Tak być nie może”? To jest pytanie, które w rzeczywistości jest kluczowe dla różnych interesujących książek. Rzeczywiście, słowa „to nie może być” są bardzo potężną, obosieczną bronią w sporze naukowym. Mogą zapobiec marnowaniu ludzkiego wysiłku i zasobów materialnych na zaprojektowanie „perpetum mobile”, ale tymi samymi słowami mogą się posłużyć przeciwnicy nowego do walki z obiecującym kierunkiem w nauce. Te słowa mogą być wyrazem sceptycyzmu, wręcz obskurantyzmu ignoranta, ale mogą też być kompasem dla osoby niedoświadczonej w bezkresnym morzu coraz bardziej złożonych informacji naukowych. Przecież jest wiele przypadków, kiedy można z przekonaniem powiedzieć: „To nie może być, ta„ renixa ”to nonsens”.
Co jest możliwe, a co niemożliwe w nauce?
Żadne nowe odkrycie nie unieważnia faktów i praw, które zostały mocno ustalone i udowodnione przez ludzkie doświadczenie. Nowe odkrycia mogą jedynie znaleźć obszar, w którym wcześniej znane prawa nie obowiązują, a tym samym poszerzyć naszą wiedzę, ale nie mogą zastąpić starej wiedzy nową. Jednocześnie tylko ogólne idee są zastępowane nowymi, które stają się pełniejsze i szersze. Jednym z głównych klasycznych przykładów jest „Fizyka Newtona – fizyka Einsteina”.
Drugim kryterium jest metoda, sposób dowodu. W jednej z przeczytanych przeze mnie książek autor dowcipnie porównuje naukowe i pseudonaukowe wyjaśnienia zjawisk przyrody. "Ciała upadają pod wpływem swojej grawitacji" - to starożytny pierwowzór "naukowych wyjaśnień" scholastyków wszystkich epok. Niedoświadczony czytelnik nie od razu zauważy, że to sformułowanie nie zawiera żadnych informacji naukowych - nieznana przyczyna spadania ciał nazywana jest „grawitacją”, co bynajmniej nie czyni jej bardziej zrozumiałą. Czysto werbalne „wyjaśnienia”, fałszywa głębia, „mistycyzm słowa”, gra terminami – oto formy, w jakich pojawia się „renixa”. Podstawą podstaw materialistycznej teorii poznania jest doświadczenie. Odejście od tej zasady, bez względu na to, jak jest umotywowane (w tym rozumowaniem filozoficznym), jest „renixem”.
I wreszcie ostatnie kryterium można nazwać etycznym: pseudonauka do swojego sukcesu potrzebuje autopromocji, sensacyjnego środowiska, a także stosowania presji administracyjnej na dysydentów. Samochwalenie się, wymiatanie prac poprzedników to typowa cecha pseudonaukowców.
Takie książki powinny nieco złagodzić naiwność ogółu społeczeństwa w „naukowych” sensacjach, zaszczepić zdrową dozę wątpliwości w umysłach czytelników, którzy często zbyt dosłownie biorą zalotne wypowiedzi naukowców o sprzeczności współczesnej nauki ze zdrowym rozsądkiem. Autorka przywraca zdrowemu rozsądkowi jego prawa, podając jednocześnie jasną definicję tego pojęcia. Zdrowy rozsądek to uogólnienie ludzkiego doświadczenia, które jest prawdziwe w odniesieniu do konkretnych warunków, do których odnosi się to doświadczenie.
Jak odróżnić naukę od pseudonauki?
Kryteria są niewątpliwie poprawne i profesjonalni naukowcy również nie powinni o nich zapominać. Czy jednak rozwiązują problem? Czy możemy powiedzieć, że od teraz, uzbrojeni w książki i Internet, możemy śmiało odróżniać naukę od pseudonauki, możliwe od niewiarygodnego? Myślę, że nie, a autorzy nie udają, że tak jest. W końcu pozostaje problem - jak zastosować te kryteria w każdym konkretnym przypadku, a to nie zawsze jest tak proste, jak w większości istniejących przykładów. Istota prawa natury ma zwykle pewne ramy, czyli związane z nią definicje, terminologię naukową, koncepcje filozoficzne. Tę ramkę z rozwojem nauki można odrzucić. A powiedzenie z góry, jaka jest istota prawa, a jaka jest jego skorupa, co można odrzucić, a co pozostaje, nie zawsze jest łatwe.
Napisz komentarz
Uwagi